sobota, 14 lutego 2015

#second

Wracając ze szkoły do domu, wciąż nie mogłam sobie przypomnieć kim jest ta dziewczyna. Przez dalszą część spotkania nie mogłam skupić myśli na tym co mówiła wychowawczyni..
- Hej! Klara, czekaj!
- Cze-eść? - odpowiedziałam, łamiącym się głosem jakby te słowa nie były kierowane do mnie. Ale przecież widziałam ją, stała przede mną i widocznie czegoś ode mnie chciała. - Coś się stało?
- Słuchaj, naprawdę się cieszę się, że znów mogłyśmy się spotkać i.. mogę Cię przeprosić.. Wiesz, pierwsza klasa gimnazjum.. Przepraszam..
Tak, teraz już było wszystko jasne. To była ta Oliwia. Zmieniła się przez te trzy lata. Przyjaźniłyśmy się, jeśli można to było tak nazwać. Po prostu drwiła ze mnie. Chciałam zapomnieć o tamtych czasach, a teraz wszystko wróciło z podwójną siłą.
Odwróciłam się napięcie i poszłam do domu, nie zwracając już uwagi na tę dziewczynę.

20.04.2011 r.
Czasami wydaje mi się, że to wszystko jest bezsensu.. Zaufasz komuś, a potem wszystko przestaje mieć na znaczeniu. Tak nagle, z dnia na dzień, wszystko znika. Nie ma żadnej przyjaźni. Nie wybaczę Oliwii.. Zaczęło się trzy miesiące temu, w styczniu, kiedy przyjechała na wymianę. Była pierwszą dziewczyną, która zamiast wybierać resztę klasy, podeszła do mnie. Bardzo zbliżyłyśmy się do siebie przez kolejny miesiąc. Myślałam, że jest zwyczajną, miłą dziewczyną, bardzo podobną do mnie. Jednak się myliłam.. Pod maską tej grzecznej i w miarę dobrej uczennicy, poznałam jej prawdziwą twarz. Szkoda, że za późno. Była dilerką. Przez to, że przyjaźniłam się z nią, znajdowałam się również w kręgu podejrzanych. Przesłuchania na policji, potem sprawy w sądzie, a na dodatek te kłótnie rodziców, to wszystko mnie dobiło. Nie powiedziała mi kim jest, traktowała mnie jako przykrywkę, przyjaźniąc się ze mną, nie wychodziła przed szereg. Była kolejną, szarą uczennicą naszej szkoły.. Mam dość. Czy naprawdę, aż tak trudno dziś znaleźć osobę, która bezinteresownie się mną zainteresuje? Rodzice, znajomi ze szkoły, Oliwia. Chyba jednak tak.

Weszłam do pokoju. Nie mogłam przestać zadawać sobie pytania, czemu mam tak beznadziejne życie. 
Jak zwykle, w domu nie było nikogo. Mama znów pracuje do późna. Włączyłam komputer. Kiedy tylko wyświetlił się pulpit, kliknęłam ikonę "Skype". Musiałam z kimś porozmawiać. Przewijałam listę znajomych i uśmiechnęłam się. Zielone kółko przy jej imieniu poinformowało, że jest dostępna. Nie czekając ani chwili dłużej, zadzwoniłam.

sobota, 20 grudnia 2014

#first

I nadszedł pierwszy września. Gdy się obudziłam miałam mieszane uczucia. Z jednej strony bałam się nowej szkoły, nowych ludzi, ale z drugiej to była moja szansa na zmienienie siebie, ukazanie swojego prawdziwego ja, nie tak jak w gimnazjum. Ten rok będzie inny, będzie o wiele lepszy, musi być.
Wstałam, włączyłam jedną z playlist na telefonie i poszłam schodami w dół do kuchni. Nie należała do tych ogromnych, super wyposażonych jak w telewizji. Zwykła, białe szafki z drewnianymi blatami pod białą ścianą, obok piekarnik, biała lodówka, a po środku drewniany blat pełniący funkcję stołu i drewniane krzesła. Mama ją urządziła, strasznie podoba mi się jej styl. W zamyśleniu wyciągałam z szafki pojemnik z płatkami, kiedy nagle..
- Bu!
... walnęłam głową w blat, płatki rozsypały się po całej podłodze.
- Mamo... - zajęczałam.
- Już dobrze, córcia. Ja to posprzątam. Idź lepiej się ubierz, a ja Ci przygotuję wyśmienite śniadanie.
Już od rana miała dobry humor, to musiało znaczyć, że dziś czeka mnie dobry dzień. Ubrałam białą koszulę z kieszonką na lewej piersi i podwiniętymi rękawami, czarną przyległą spódniczkę do 3/4 uda i czarne lity. Wzięłam jeszcze dwie złote bransoletki i czarną torebkę ze złotymi wstawkami. 
Zeszłam na dół, a na stole w kuchni czekały na mnie pyszne naleśniki z truskawkami. Jak mały dzieciak, podbiegłam do mamy i przytuliłam ją.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję!
- A za cóż to?
- Za to, że jesteś. - i dałam jej soczystego buziaka w policzek.
Spojrzałam na zegarek. Niestety, miałam tylko 10 minut na zjedzenie śniadania, jeśli nie chciałam się spóźnić do nowej szkoły. Zdążyłam zjeść 3 naleśniki, pobiegłam szybko po torebkę do swojego pokoju, pożegnałam z mamą, która dała mi "kopniaka na szczęście" i wyszłam z domu. Żeby dojść do szkoły, muszę przejść dwie ulice, potem wystarczy, że przejdę przez park i wyjdę na przeciwko niej. 10 minut później stałam już na wielkim holu z przepychającymi się między sobą uczniami. Po mojej prawej stronie było wejście do szatni z szafkami, a po lewej sklepik uczniowski i dwa automaty z piciem i jedzeniem. Obok automatów wisiała tablica ogłoszeń. Znajdowała się tam informacja, że o godzinie 8 odbędzie się apel z okazji rozpoczęcia nowego roku szkolnego i wszystkich uczniów zapraszają na halę sportową, gdzie uczniowie zostaną przydzieleni do klas. Już poczułam jak mnie skręca z nerwów w brzuchu. "Trzeba będzie wyjść na środek hali, o nie, nie. Tylko nie to." - powtarzałam w myślach. Kiedy już się uspokoiłam (choć nadal nie w zupełności), zdałam sobie sprawę z tego, że nie wiem nawet jak dotrzeć na tę halę sportową. To była naprawdę duża szkoła, miała 3 piętra, około 300 sal, a ja musiałam się w tym wszystkim znaleźć sama. Wtedy pomyślałam o mamie i zrobiło mi się jakby raźniej. Postanowiłam ruszyć wzdłuż holu, wciąż błądząc po korytarzach. Przedzierałam się wśród kolejnych uczniów, aż w końcu podeszłam do jednej z dziewczyn, stojących na korytarzu. 
- Cześć, przepraszam, mogłabyś mi pomóc?
- Jesteś nowa, co? - spytała i w tym samym momencie obejrzała mnie dokładnie "od stóp do głów".
- Tak, nie bardzo wiem jak dojść na halę.
- Musisz iść prosto i koło gabinetu dyrka skręcić w lewo.
- Dziękuję.
Odeszłam jak najszybciej, nie spodobała mi się ta dziewczyna. Odzywała się bardzo górnolotnie, jakby uważała, że ma nade mną przewagę, bo lepiej zna szkołę. Jednak mimo to, nie pozostawało mi nic innego, jak udać się drogą przez nią wyznaczoną. Faktycznie, po zaledwie kilku minutach znalazłam się na hali. Było to naprawdę ogromne pomieszczenie. Od strony drzwi, po prawej stronie rozciągała się sala do ćwiczeń, a po lewej drewniane trybuny. Rozsiadłam się  w najniższym rzędzie, blisko środka. Weszłam praktycznie punktualnie, ale na szczęście dyrektor jeszcze nie rozpoczął przemowy. Wyciągnęłam telefon, żeby sprawdzić dokładniej, która jest godzina.
- O proszę, nowa znalazła drogę na halę.
Nie zdążyłam nic odpowiedzieć, kiedy krótko obcięta brunetka wraz z dość grubszą koleżanką o milszym wyrazie twarzy usiadły obok mnie.
- Tak, dziękuję. - i gdy już chciałam wstawać, żeby zająć w nieco oddalonym miejscu od nich, znów mnie zaczepiły.
- Hej! Gdzie się wybierasz? Zaraz apel, siadaj z nami. Mam na imię Diana, a to moja koleżanka Paula. - powiedziała, wskazując na blondynkę.
Zrezygnowana usiadłam; Na szczęście, dyrektor podszedł do mikrofonu, dzięki czemu uniknęłam wnikliwych pytań mojej nowej, starszej koleżanki ze szkoły na mój temat.
- Witam wszystkich bardzo serdecznie w dzień rozpoczęcia nowego roku szkolnego! Mam nadzieję, że jesteście zwarci i gotowi na nowe zmagania z przedmiotami szkolnymi. (...) - w tym momencie wyłączyłam się od słuchania nudnych, jak zawsze, powitań. Nowe zmagania, tak. Ale nie z przedmiotami szkolnymi, tylko z przełamaniem pewnych własnych barier.. - Zacznijmy więc od powitania nowych uczniów naszej placówki, na środek poproszę wychowawczynię klasy 1a, panią Aleksandrę Skon. - wsłuchiwałam się pilnie w wypowiadane nazwiska osób klasy 1a, 1b, 1c, 1d, aż w końcu nadeszła moja kolej, 1e.

- Witam wszystkich w mojej klasie - powiedziała pani Joanna Kołodziejska.
Dość wysoka, o długich blond włosach z ciągłym uśmiechem na twarzy, aż do przesady. Pani mówiła dalej, kiedy ja zaczęłam rozglądać się po klasie. Było w niej o wiele więcej chłopaków niż dziewczyn. Chłopacy jak chłopacy, niby dorośli, dojrzali, ale w głębi wciąż dzieci. Jakoś mnie specjalnie nie interesowali. Natomiast dziewczyny... Większość już zdążyła się przywitać, świergotały teraz pod oknem o zapewne niestworzenie ważnych sprawach, pilnie słuchały pani lub zajmowały ławki z tyłu i "szperały" w telefonach. Nagle do klasy wpadła pewna dziewczyna.
- Dzień dobry, proszę pani. Ja, ja chyba pomyliłam klasy, ale pani to... - tu spojrzała na kartkę - ... pani Kołodziejska tak?
- Zgadza się, a ty zapewne jesteś Oliwia? Proszę, zajmij miejsce.
Jako, że miejsce wolne zostało tylko obok mnie i w pierwszej ławce koło chłopaka z grymasem na twarzy, chyba miał na imię Rafał, Oliwia usiadła obok mnie. Choć będąc dziewczyną, sama musiałam przyznać, że miała niesamowitą urodę. Gładka cera, niebieskie oczy, kręcone blond włosy do ramion i do tego była ślicznie ubrana. Wzbudzała moją sympatię, ale chyba nie tylko moją. Jej "wielkie wejście" przysporzyło jej również innych wielbicieli. Nagle odwróciła się w moją stronę i uśmiechnęła się.
- Miło Cię znów widzieć, Klara, naprawdę, bardzo się cieszę.

piątek, 24 października 2014

#lose yourself

Nie uważasz, że człowiek musi mieć taki dzień, w którym chciałby wszystko rzucić i uciec jak najdalej? Chociaż na chwilę zapomnieć o otaczającym świecie. Znaleźć się w miejscu, znanym tylko Tobie. I tam wykrzyczeć lub wypłakać wszystkie żale i pretensje. Nawet w życiu normalnej uczennicy, takiej jaką jestem ja, zdarzy się gorszy dzień. Tak jak było tamtego wieczoru.

19.01.2011r
Weszłam do pokoju trzaskając drzwiami. Oni naprawdę nic nie rozumieją. Nie rozumieją tego, że swoim zachowaniem krzywdzą mnie i Zuzę. Mogliby chociaż nie krzyczeć tak głośno. Dobrze, że jej nie ma w domu. Znów przyszłaby z płaczem. Nienawidzę ich za to, co nam robią. Powinni wziąć ten rozwód, a nie ranić nas swoim zachowaniem.

Tak było trzy lata temu, dziś jest inaczej. Rodzice są już po rozwodzie. Tata zabrał Zuzę ze sobą i założył nową rodzinę. Od tamtego czasu, nie widziałam się z nim i nie mam zamiaru. Z Zuzą utrzymuję jedynie kontakt elektroniczny. Zostałam sama z mamą. Podziwiam ją za to, jak sobie radzi. Nie popadła w depresję, wręcz przeciwnie. Jakby... odżyła. Stała się moją bohaterką. A ja chcę stać się tak silną kobietą jaką jest ona. 
...
Mam 16 lat, jestem średniego wzrostu blondynką, niewyróżniającą się spośród tłumu. Od przyszłego tygodnia rozpoczynam naukę w nowej szkole, liceum. Trochę się tego boję, moi znajomi z gimnazjum udają się do innych szkół. Mam nadzieję, że dam sobie radę, tak jak moja mama.